wtorek, 3 września 2013

no title


Hello from Maplewood!

SPOILER- nie będzie zdjęć- KONIEC SPOILERA.

Próbuję sklecić kilka szybkich zdań na kolanie, chociaż mój zegar biologiczny rozkazuje mi właśnie wejść w fazę REM. W Polsce zegarki wskazują jakąś 4:30, a jako, że jestem tu półtora dnia, mam prawo wciąż traktować to jako wymówkę.

Lot minął mi nad wyraz bezproblemowo, na pokładzie samolotu nie ukryto żadnej bomby, nie napadł nas terrorysta-samobójca, nie było nawet awaryjnego wodowania! I wiecie co, moi mili? Nie wiem, czy byłam bardziej szczęśliwa, czy rozczarowana (uruchamia mi się syndrom poszukiwacza przygód). Ale za to zgubiłam się zarówno na Okęciu, jak i we Frankfurcie (brawa dla mnie). Frankfurckie lotnisko było okropne, serio, i chociaż miałam 2,5 godziny na przesiadkę, latałam jak głupia z wywieszonym językiem, tym samym sprawiając sobie po trzy odciski na każdej nodze. Zmienili mi gate, na tablicy z odlotami nie było mojego samolotu, a stewardessy nie wydawały się zbyt dobrze doinformowane, więc musiałam podejść do niezliczonej ilości ludzi i z głupawym uśmiechem na buzi pytać po raz enty „can you help me?” Na szczęście jakoś udało mi się trafić, a dalej wszystko poszło jak z płatka. Zajęłam miejsce, obejrzałam trzy filmy, chwilę pospałam i byłam na miejscu. 

W Newarku sympatyczny pan oficer (pierwszy Polak (!), bo to przecież takie niespotykane w NYC) zaprowadził mnie do pokoju słynnych „drugich przesłuchań”, czy coś w tym stylu. Byłam nieźle zdenerwowana, ale okazało się, że zwyczajnie podczas wypełniania wniosku wizowego zamiast adresu h-rodziny podałam adres siedziby fundacji, bo tak właśnie mi nakazano, gdyż wówczas nie miałam jeszcze przydzielonego placementu. Wyjaśniłam wszystko tym razem uroczemu panu Murzynowi, a ten ukazując białe kiełki puścił mnie dalej. Z tego miejsca bardzo go pozdrawiam.

Naczytałam się już od groma historyjek o przyjaźniach nawiązywanych wewnątrz wszelkich typów Boeingów, mnie ta przyjemność niestety minęła. Zamieniłam właściwie tylko parę zdań podczas lotu przez Atlantyk. Och, na przykład pewien całkiem uroczy, siwiejący gość zapytał mnie, czy zamienię się z jego synem na miejsca. Suuuperancko. Zlitowałam się nad dzieckiem i zmuszona byłam siedzieć przy oknie, a nawet nie wiecie, jak bardzo chciałam tego uniknąć. 

Co jeszcze? Mam świetną host rodzinę. Genialną. Jestem tu 1,5 dnia, ale już mogę to przyznać z ręką za sercu. Chociaż Ana uwielbia One Direction i zaciągnęła mnie nawet na ten głupawy film o nich do kina (nie polecam) jestem skłonna jej to wybaczyć. Zdjęć na razie nie ma, czego bardzo żałuję, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie! Wczoraj ledwo widziałam na oczy ze zmęczenia (mało brakowało, a wepchnęłabym w nie zapałki), dzisiaj zaś remontowaliśmy nasz pokój. Wygląda naprawdę dużo lepiej. Jutro wybieramy się do szkoły wybrać dla mnie przedmioty. Dacie wiarę, że chcą mnie przydzielić do juniorów? Nie ma mowy. Minęłoby mnie wiele wspaniałych rzeczy, więc stanę nawet na rzęsach, żeby być seniorem. Tak. Oprócz tego pierwszy raz spotykam się z tym, żeby przed rozpoczęciem szkoły w USA zmuszano nowych, wystraszonych uczniów do pisania testów z matmy i angielskiego (Ana twierdzi, że każdy z nich zawiera około stu pytań!). Ja, pierdyliard Amerykanów i test z angielskiego. Gratuluję pomysłodawcy. Exchange students powinni być zwolnieni z tego typu wynalazków.

...Powinnam się pouczyć?

6 komentarzy:

  1. Z mojego ponad dwutygodniowego doświadczenia wynika, że oni tu wszyscy szaleją za one direction. Moja hostsiostra będzie miała 18 za miesiąc, jest najmądrzejszą osobą jaką znam (poważnie. Jej wiedza o świecie jest ogromna, o polityce wie więcej niż cała moja polska rodzina razem wzięta. Chodzący geniusz + atletka) a ma na suficie ich plakaty. Dziewczyny ze szkoły podobnie. I cały czas słyszę jakieś nazwiska, z których bym się śmiała w Polsce, a oni ich tu naprawdę lubią!
    Więc nie przekreślaj jej tylko dlatego, że słucha roześmianych chłopców, może oprócz tego być świetną osobą (+ moja rodzina też zapowiedziała, że pójdziemy na tej film. Ja, Moje 2 host siosty i moja host mama. WHERE AM I!?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też prawie każdy kogo spotkam ich lubi. Moja siostra, która będzie miała 19 lat w tym miesiącu nawet ich lubi.

      Usuń
    2. Ależ ja jej nie przekreślam, coś Ty! Baardzo ją lubię, a ten jeden drażniący fakt nic dla mnie nie znaczy.

      Usuń
  2. Kiedy nowy post, juz nie mogę się doczekać. Świetnie piszesz, to zdecydowanie mój ulubiony blog w tym roku. Podziwiam Cię i trzymam kciuku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zobaczylas już NYC? Czekamy na relacje. Pisz często, bo to fajna pamiątka. Pamiętaj że wszyscy w Polsce trzymaja za Ciebie kciuki i Ci dopingują !!!!!!

    OdpowiedzUsuń