czwartek, 19 września 2013

host rodzina- wydanie drugie

Hej, hej, hej.

Wiele osób zastanawia się co u mnie słychać, a ja totalnie nie mam na razie siły tudzież ochoty na skrobanie jakiekolwiek notki, więc, zmuszona koniecznością, PISZĘ DO WAS, ale krótko i rzeczowo.

Wczoraj przeprowadziłam się od mojej koordynatorki do nowej rodziny goszczącej, na którą składa się h-mama- Lynn, h-tata- Alex, oraz rodzeństwo: Kayla, Stephen i Kat (kolejno: 25, 19 i 18 lat). Dodatkowo, co ciekawe, Kat w zeszłym roku uczestniczyła w wymianie do Niemczech, więc mam nadzieję, że będę mieć w niej jakieś tam wsparcie (w jej programie była zasada, że przez pierwsze 6 tygodni zero kontaktu z krajem ojczystym. WUT? Hardcore, ale zadziałało). Myślałam, że moment przeniesienia się będzie niczym wybawienie, podczas gdy w rzeczywistości powróciły do mnie wszystkie emocje z pierwszego dnia. Samotność, zagubienie, przytłoczenie, smutek. Dziś rano zdobyłam się ( w końcu) na szczerość i powiedziałam nowej h-mamie o moich uczuciach, a ona zapewniła mnie, że zrobią wszystko, żeby to minęło i poleciła mi, bym zwyczajnie dała sobie czas. Co dziwne... po połowie dnia czuję się tu swobodniej, niż po 1,5 tygodnia u tamtych ludzi. Cały czas tłumaczyłam mój smutek i przybicie na dziesiątki różnych sposobów, a teraz w końcu uświadomiłam sobie, że mam jeden, acz OGROMNY problem. Cholerna, obezwładniająca, przeszywająca serce tęsknota. Nawet kiedy to piszę, mam łzy w oczach. I jestem w szoku, że większość exchange studentów w ogóle tego nie odczuwa, że szybko przestaje skajpować, wymieniać tony wiadomości. Ja... z każdą rozmową uświadamiałam sobie coraz bardziej, jak kocham moich rodziców, a teraz, kiedy wiem, że muszę to wreszcie ukrócić, bo nigdy nie zacznę działać tutaj, strach wypływa się ze mnie hektolitrami. Bo jak? Jest trudniej niż wczoraj i zarazem łatwiej, niż jutro. Bliskość z mamą wydaje się być dla mnie teraz przekleństwem. Z tego miejsca uczulam wszystkich przyszłych wymieńców- to wcale nie jest takie proste. Nikt nie pisze o chwilach słabości na blogu- głównie, żeby nie martwić bliskich. Ale one są, są gorsze dni, są trudne chwile, jest ból, jest samotność, jest bezradność. Są pytania bez odpowiedzi, są pytania z odpowiedziami, jest tak wiele pytań. To bez wątpienia największe wyzwanie mojego życia. Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi serce i wywalił je w spienione fale oceanu u wybrzeży Francji. Jakby ucięto mi prawą dłoń, albo wydłubano oczy. Czuję się, jakbym bezpowrotnie utraciła jakąś wielką część siebie i każde słowo, które tu się pojawia, napiętnowane jest potężnymi emocjami. Czas najwyższy, żeby przeciąć pępowinę ale nigdy nie pomyślałabym, że będzie aż TAK ciężko. Czuję się jak najgorszy wymieniec ever. Jakbym wcale nie należała do tego świata. I ten angielski zaczyna mnie już porządnie irytować. Ja chciałabym wszystko na już, chciałabym rozumieć o czym każdy rozmawia, ogarniać bez problemu programy telewizyjne, potrafić przekazać to, co aktualnie chcę. Ktoś mądry powiedział mi: "jesteś tam żeby się uczyć, nie chwalić". Dlaczego tak ciężko mi to zrozumieć? Ja tylko nie chcę nikogo zawieść.

W każdym razie, na pewno będzie mi tu lepiej. Nawet h-tata, którego praca polega na tym, że ciągle nie ma go w domu (tyle na razie wiem, hehe), przyjeżdża na weekend, żebym poczuła się należycie powitana. Oprócz tego dowiedziałam się, że zamierzają pokazać mi całkiem sporo rzeczy i chyba podskoczymy po Stephena do jego college'u w ten weekend, bo też chce mnie poznać. W każdym razie podoba mi się to, że każdy spędza tu czas razem, w dodatku jestem u nich niecały dzień, a już odwiedziło nas całkiem sporo gości. Jestem w dobrych rękach. Musi się udać.

NOWY DOMEK.
Rodzinka: jak widać, wyglądają przesympatycznie.
A to mój nowy kumpel/ kumpela (jeszcze nie rozgryzłam płci)- Gianni. Patrzcie, jak mnie kocha!

To wszystko na dziś, około 14 lecę wybrać lekcję, a jutro szoruję do nowej szkółki. Nie da się ukryć, że jak na dwa tygodnie miałam cholernie dużo przygód, a mimo to czuję, że ani trochę nie ruszyłam do przodu. Ściągnełam aplikację na iPhone, która odlicza mi dni do powrotu (103, bo przecież wracam po półroczu!). Och, i taka rada na koniec: NIE ŚCIĄGAJCIE NOWEGO iOSa!

Do przeczytania, cheers.

19 komentarzy:

  1. nie miałaś lecieć na rok? czemu wracasz po półroczu? czy pieniądze przepadają jeśli się wróci wcześniej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że przepadają. Ale łatwiej być tu ze świadomością, że za pół roku będę znów wśród swoich.

      Usuń
  2. iOS nowy jest spoko, co Ci sie w nim nie podoba?
    Zycze ci powodzenia i zebys wracala z poczuciem, ze to byl najlepszy rok/pol roku twojego zycia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już przywykłam, ale pierwsze wrażenie było fatalne. Dzięki, przyda się!
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Hej, ja też byłam na wymianie i czułam to samo co Ty, nie prowadziłam bloga bo miałam przeczucie, że zbyt długo nie potrwa moja przygoda z Ameryką. Wróciłam na Boże Narodzenie do domu i nie żałuję, że nie zostałam tam dłużej, to miejsce nie było dla mnie. Wiedziałam, że nie ma sensu przeciaganie pobytu, zbyt wiele mnie to kosztowało. Żałuję chyba nawet, że nie wróciłam wcześniej. I masz rację, nie ma jak u mamy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miśka,
    lepiej trafić nie mogłaś. Twoja rodzina goszcząca wydaje się super. Wierzymy w Ciebie, że wytrwasz i spełnisz swoje marzenie mimo przeciwności. Każdy dzień będzie lepszy. Pamiętaj o naszych rozmowach o pozytywnym myśleniu i dobrym nastawieniu. To potężna broń i Amerykanie to wiedzą. Myślę, że w tej rodzinie się tego nauczysz i nabierzesz pewności siebie. Jesteś dzielną, inteligentną i odważną dziewczyną i wiemy, że poradzisz sobie w każdej sytuacji. Uwierz w siebie i keep smiling.

    Tata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na blogu tata córce takie rady przekazuje? Dziwne conajmniej

      Usuń
    2. Co ci nie pasuje, chmurko? Często znajomi/ rodzina komentują blogi wymieńców, a że muszę ograniczyć kontakt z rodzicami, to nie jest najgorsze rozwiązanie. Następnym razem pomyśl, zanim napiszesz jakieś pierdoły.

      Usuń
  5. Podziwiam Cię za szczerość w tym poście Nie kazdy to potrafi, większość woli to przemilczeć na swoich blogach, a taka tęsknota to część wymiany każdego exchange
    P.S musisz mieć wspanialych rodzicow, skoro tak tęsknisz. I Twój tata ma racie, dasz rade i keep smiling.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hi Dominika!
    I was truly happy to see your post! The new host family looks lovely and this is already half of the success!!!
    I truly admire you for what you wrote - not many people can be that honest! It is normal that you are missing your family, but beginnings are always hard. Your host mom looks very nice, if you have any problems just be open with her and I am sure she will help you as much as she can.
    Do not make any decisions right now, it is not a good time for you to make decisions, I know it is easy to say for me, but you can pack your bags and go home anytime. Start your new school and meet some new people and in a few days or weeks see how you feel and then you can decide if you want to go home earlier...
    There are many students that dream to be exchange students, unfortunately for many this will always be just a dream! You are so lucky that your parents made it possible for you - do not forget it. Missing your family is part of the experience. They say distance makes the heart grow fonder!!!! This is very true.
    Enjoy every minute of your stay, learn as much as you can and be open for anything that may come your way.
    I hope you will get busy with your new school and new friends very soon and you will forget your mommy (just joking).
    I will write you more on facebook over the weekend. You have my details, if you need to talk, just send me a message and I can call you anytime after 7 pm - Monday to Friday, when the baby is asleep or anytime during the weekend.
    I can tell you lots of funny stories about your mom - LOL!
    Have lots of fun and enjoy your new school.
    I hope you do not mind me writing in English - it is somehow faster and easier and maybe you can learn a bit too!
    Take care and keep smiling :o)
    Kasia Lopez

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, ty tam juz za dużo jej nie opowiadaj ;)
      Kuba

      Usuń
    2. Hello!
      Thanks soooo much for supporting & comforting me, I'll write you more on Facebook!

      Usuń
  7. Teraz już się wszystko ułoży, zobaczysz. Rodzina wygląda przesympatycznie, pójdziesz do szkoly, poznasz przyjaciół i zapomnisz o nieudanym początku. Dobrze, ze tak szybko udało ci się zmienić rodzinę. Tęsknota z czasem osłabnie, wiem co mówię - sama przez to przechodziłam. Ale nie mialam tak dobrze jak Ty, w swojej pierwszej rodzimie męczyłam sie do półrocza. Do dziś żałuję, ze nie zrobilam tego wcześniej.
    Ty juz jesteś wygrana, bo dokonałaś tego błyskawicznie. Gratulacje.
    I na koniec rada, nie zamykaj się w sobie. Jak masz problem, tęsknisz, coś jest nie tak to mów. Oni Ci pomogą, ale nie są cudotwórcami i sami się nie domyślą.
    Powodzenia i keep smiling :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ....na bierzaco czytam Twoje posty, ale musze przyznac ze dzis czytajac, niejedna lezka zakrecila mi sie w oku,wyjezdzajac dowiodlas swojej odwagi, jestes wspaniala i wartosciowa dziewczyna i wiem ze dasz sobie rade, lap kazda chwile i ciesz sie nia, bo kazdy dzien przynosi jakies doswiadczenie, ktore cie wzmacnia i uczy czegos nowego, teraz jest twoj czas i korzystaj z tego by pozniej nie zalowac tych chwil....nie dopuszczaj do siebie zlych mysli i tesknot...zycie toczy sie tu i teraz...i tylko od ciebie zalezy jaka nauke wyniesiesz z tej lekcji zycia...pamietaj ze ta przygoda kiedys sie skonczy i zycze ci z calego serca aby byla ona dla ciebie niezwyklym wspomnieniem, wspaniala chwila ktora mialas okazje przezyc, nos do gory...zobaczysz ze strach ma wielkie oczy tylko na poczatku, a ja trzymam za ciebie mocno mocno kciuki i caluje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww, dziękuję bardzo, znacznie lepiej mi ze świadomością, że inni wierzą we mnie nawet bardziej, niż ja sama. Staram się być tak dzielna, jak tylko mogę! I w końcu będzie lepiej, bo... musi. Prawda? Prawda! :) Dziękuję za miłe słowa raz jeszcze i obiecuję na bieżąco relacjonować postępy! <3

      Usuń
  9. ciocia hania, jeszcze raz caluje papa

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeżdżę do mojej cioci do Stanów na wakacje, ale rozumiem twój ból. Ameryka jest super, lecz nic ci nie zastąpi rodziny, czy też ojczystego kraju. Życzę Ci udanego pobytu i oby twoja nowa host rodzina była naprawdę super.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czesc,
    Ja tez kiedys bylam exchange student i plakalam w poduszke przez pierwsze 2 miesiace, chcialam pisac blog, ale nie napisalam, bo nie chcialam by rodzina sie o mnie martwila. Ciezko bylo, ale po 2 miesiacach sie przyzyczailam i potem bylo wspaniale! Tyle sie nauczylam i teraz nie tylko mowie plynnie po angielsku, ale tego co doswiadczylam za oceanem w ciagu 10 miesiecy nigdy nie zapomne!
    Glowa do gory! Wszyscy tesknia do domu i mamy! Zobaczysz bedzie dobrze!
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń