poniedziałek, 9 września 2013

five days five states

Hello again.

SPOJLER- będą zdjęcia. Prawdopodobnie za dużo. - KONIEC SPOJLERA.

Okay, podsumujmy moje pierwsze 5 dni w Stanach. Odwiedziłam prawdopodobnie trzy największe miasta w zasięgu paruset kilosów, pięć stanów (New Jersey oczywiście, hehe, New York, Delaware, Maryland, Pennsylvania, jak znajdę czas zrobię taki myk, jak Klaudia), obejrzałam cztery typowe, amerykańskie koledże, pożarłam prawie cały ocean (nie żartuję, pokusiłam się o skosztowanie krewetek, kalmarów, krabów, małż, choć wcześniej owoce morza wywoływały u mnie odruch wymiotny.) Wpadliśmy także do najsłynniejszego i najstarszego gay baru w państwie (nie zaciągnęli mnie tam siłą, nie zaprowadzili na smyczy, sama dziarsko przeszłam przez próg, żeby nie było!), żeby pooglądać wypachnionych babochłopów wyginających się w rytm "All That Jazz". Był fun, bo to zawsze jakieś nowe doświadczenie, nie? Dobra, przejdźmy do zdjęć (są bardzo surowe, a obiecałam sobie, że będę je pięknie przerabiać, ale cóż, lenistwo wzięło górę):

 Moja szkółka, którą już wcześniej pokazywałam, tym razem zdjęcie "oryginalne".
1. Sala gimnastyczna. / 2. Biblioteka.
  
Stołóweczka.
 
 Pierwszy, porządny obiad w stylu USA!
  
Po szkolę poszłyśmy powłóczyć się po typowym, amerykańskim molochu, aż uwieczniłam, bo wygląda dokładnie jak Galeria Łódzka (może poza butikami Prady i Chanel). / 2. Schedule. Prawdopodobnie dojdzie jeszcze do tego Creative Writing.

NEW YORK

W środę po raz pierwszy zawitałam w bez wątpienia jednym z najbardziej fascynujących miejsc świata. Bez zbędnej paplaniny, zapraszam do wędrówki po NYC!

1. Okej, moja okolica wygląda mniej więcej tak: puste drogi i duuuużo zieleni. Wszędzie tak samo, gdzie nie spojrzysz. / 2. Stacja kolejowa, so much fun.
1. Zbliżamy się! / 2. Madison Square Garden,jak gdyby ktoś nie zauważył wielkiego napisu.
 1. & 2. Enjoying the trip.
 1. Takie budki z hot-dogami są dosłownie WSZĘDZIE. To typowe nowojorskie żarcie. W dodatku wyjątkowo tanie, bo kosztuje zaledwie od 1.5 do 3 dolców. / 2. Broadway, hell yes. Wybieramy się prawdopodobnie w przyszłym miesiącu i mogę osobiście wybrać spektakl!
  
TIMEEEES SQUARE.
 Columbia Circle.
 Trump International Building and Tower.
1. A to co? Nie wiecie? NIE WIECIE? Ja też nie. / 2. Mój pierwszy nowojorski ziomek.
 1. Takie bryczki są porozstawiane dosłownie wszędzie, a mili woźnice zapraszają z uśmiechem do skorzystania z ich usług. Takie szaleństwa nie na moją kieszeń. / 2. Coś z mniej uroczych widoczków- takich ludzi w NYC na pęczki. Więcej niż w Detroit.
1. Taaaaxi. / 2. Plaza Hotel. 
 Central Park, czyli to co kaczki (lol) lubią najbardziej.

 1. Oni nawet śmietniki mają tu wypasione jak ta lala. / 2. Shopping!
Nie widziałam jeszcze Statuy, więc mam foto zastępcze!
1. Love is in the air, lala. / 2. Miałyśmy niezły ubaw z tej pani. Widzieliście coś takiego w PL? Bo tutaj to ostatni krzyk mody.
 Dominika- fotograf.

Generalnie wycieczkę uważam za bardzo udaną i cieszę się na myśl, że pewnie jeszcze nie raz zawitam w The Big Apple. YAAAY.

FILADELFIA

Przy okazji szukania koledżu dla Any odwiedziliśmy Pennsylvanię i Maryland. Oto fotorelacja.

1. Budynek na wprost to symbol miasta, City Town Hall
 Streets of Philadelfia, tututut.
Tradycyjny filadelfijski lancz, całkiem nie najgorszy. 
*Generalnie nie spędziliśmy tam wiele czasu, stąd tak ubogi fotoalbum. Sorry, guys!

BALTIMORE
1. Gdyby ktoś kiedykolwiek zastanawiał się, jak mniej więcej wygląda amerykański kampus- służę pomocą. / 2. Welcome!
 Większość Baltimore wygląda tak- upadłe ruiny, więzienia, wszystko ceglaste i surowe. O tym, że trudno spotkać tam białego człowieka, już nawet nie wspomnę. Przez pierwsze 30 min jazdy przez miasto, zastanawiałam się czy jestem w Ameryce, czy Afryce.
Moje pierwsze owoce morza w Stanach- małżyczki i kalmarki, palce lizać.
 1. Nasz hotel, baaaardzo w stylu Baltimore. / 2. ... Coś.
 1. Hej, mamo, patrz gdzie byłam! / 2. Hej, tato, patrz gdzie byłam! (To właśnie słynny gay club, VOILA!)
Wieczorem trafiliśmy na koncert lokalnej bandy i szczerze mówiąc- wymiatali! Ktoś ich zna? Może spotkałam wschodzące sławy i nawet nie zdaję sobie z tego sprawy.

GROUNDS FOR SCALPTURES

Sąsiad moich hostów- Brian, widząc, że jestem bardzo stęskniona za krajem (sam był exchange w Paryżu), zaproponował wycieczkę do jego ulubionego  miejsca w New Jersey- Grounds for Scalptures. Idea miejsca jest taka, że obrazy się tu materializują. Było dużo śmiechu i zabawy.

 1. Najwyżsi Państwo w Ameryce. / 2. Widzicie, co on/a robi? Hehe.
 Wersja 2D i 3D.
1. Zakochałam się w tym pojeździe... / 2. Peacock, peacock.
 1. Kinda sick. / 2. Z serii: znajdź nas!
1. Akurat byliśmy świadkiem wesela, a para młoda okazała się Polakami, toteż Ana i Brian gdy tylko się dowiedzieli, poprosili, żebym podeszła i złożyła super-życzenia. Niewiele myśląc zrobiłam to, przez co dostałam łatkę "cool". Patrzcie, ta pani cyka mi foto. Czuję się teraz jak superstar. / 2. Nasz lancz, mniam mniam.

Oprócz tego poznałam przemiłą Norweżkę (nie muszę mówić, że jej angielski jest perfekcyjny? Ach, ten urok Skandynawów), która jest moją sąsiadką i będziemy chodzić razem do szkoły. Więc pierwszy tydzień zaliczam do udanych (no... 70/30)! Jutro ostatni dzien laby, a we wtorek szorujemy do szkoły. Trzymajcie kciuki! Ach, i przybijam mentalną piątkę każdemu, kogo ta notka nie znudziła i dobrnął (o własnych siłach) do końca! HIGH FIVE.

Do przeczytania, cheers.

6 komentarzy:

  1. Genialna notka, genialne zdjecia, genialny tydzień
    zazdroszczę Ci WSZYSTKIEGO

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale masz fajnie! Tyle super miejsc w ciągu jednego tygodnia!
    PS. Zostaw mi karty pokładowe xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedziałam pod Twoim komentarzem do mojej notki, ale ja zawsze zapominam że napisałam coś w komentarzach do innego bloga, więc wklejam też tutaj, tak na zaś!
    + kurcze, fajnie, że już udało Ci się tyle zobaczyć. To dopiero przede mną, miło pooglądać sobie zdjęcia. Może poznam te miejsca jak już tam będę!
    Z tego co pamiętam zaczęła się 21 sierpnia (na pewno była to środa).
    Ja lubię gadać, prezentować, mam do tego dryg (dlatego też uważam, że praca nauczyciela byłaby dla mnie idealna). Po angielsku było to większym wyzwaniem, ale dawno pozbyłam się myśli "a co jak zrobię błąd" więc jadę równo i się nie przejmuję. Gdy nauczycielka poprosiła to stwierdziłam, że to świetny pomysł (bo akurat w tej klasie ludzie nie za bardzo kojarzyli skąd to ja w ogóle jestem).
    Angielski reszty wymieńców był bardzo zróżnicowany- Brazylijki mówiły kiepsko gramatycznie i ze słownictwem, ale nadrabiały uśmiechem i można się było z nimi dogadać. Japonka miała opory przed odzywaniem się publicznie, ale gdy rozmawiałyśmy tylko we dwie to była w stanie przekazać wszystkie niezbędne informacje (chociaż wydawało mi się, że jest przyzwyczajona, że ludzie jej nie rozumieją, więc bardzo gestykulowała).
    My Europejczycy wydaje mi się, że jesteśmy na podobnym poziomie- Francuska mówi mniej więcej tak jak ja (może minimalnie lepiej), Niemiec zna więcej słówek związanych z maszynami i zagadnieniami fizyczno-technicznymi, ale jeżeli chodzi o poziom "bawienia się" językiem to biję go na głowę. Umiejętności Szwajcara nie udało mi się przetestować, bo był zbyt zajęty wgapianiem się w dziewczyny które nie noszą długich spódnic (jeżeli wiesz o co mi chodzi), a ja wcale nie miałam zbytniej ochoty zwracać na siebie jego uwagi; ale słyszałam, że mówi w czterech czy pięciu językach. Jedyne co budziło we mnie wojownika do umiejętności drugiego Polaka. Nie lubię być gorsza, a jeżeli ma być lepszy gość z tego samego kraju to mnie krew zalewa. Szczególnie, że odniosłam wrażenie, że automatycznie ze sobą konkurujemy na zasadzie pokazu zbrojeń.
    W kompleksy wpędza mnie fakt, że nie czuję progresu w angielskim przez te trzy tygodnie. Uczę się, znam już trochę więcej słówek, ale chyba spodziewałam się, że nagle mnie walnie biegłość i będę mówić jak native (chociaż na angielskim czasami mam wrażenie, że znam ich język lepiej niż oni sami- AIN'T, GIMME, YOU A PLAYER).
    Nie daj się wpędzić w złe myślenie! Spójrz na to w ten sposób: jeżeli będziesz spędzać czas z ludźmi znającymi angielski lepiej to szybciej coś załapiesz!
    Damy radę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie wyglądacie razem z Ana - dwie zupełnie różne piękności :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wlasnie znalazlam twojego bloga i jestem pełna podziwu dla Ciebie, że zdecydowałaś się na ten program. Ja bym nie dała rady, jestem za słaba :( Trzymam kciuki za ciebie i życzę Ci udanego roku.
    P.S. Zdjecia z hsiostra genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabiłabym za NYC! :c
    No i mam nadzieję, że pierwszy dzień w szkole przebiegł bezproblemowo ;).

    OdpowiedzUsuń