sobota, 12 października 2013

little mermaid

 Hello, guys!

Wiem, że ostatni raz skrobałam coś tutaj dawno, dawno temu... za siedmioma lasami [...], ale cholernie ciężko mi się za to zabrać- muszę pójść za radą Marii, i dzień w dzień spisywać najciekawsze momenty dnia. Teraz, kiedy siedzę przed białym polem edycji tekstu w Wordzie, skupiona najmocniej jak tylko potrafię, mam głowę pustą jak orzech włoski.

Pierwsza, nadrzędna sprawa- szkoła. Zmieniłam po raz trzeci (i mam nadzieję ostatni) plan, który teraz maluje się tak:
1. Honors Algebra 2
2. Business Dynamics
3. Drawing 1
4. Health 2
5. Lunch
6. Honors English 11
7. French V
8. 20th Century US History

Moi zdecydowani faworyci to angielski i biznes (<3). Algebra jest łatwa, ale z materiałem pędzimy jak szaleni, do tego nauczyciel jest cholernie przymulający (to chyba przypadłość prawie wszystkich matematyków, hehe). Na BD uczymy się planować własny biznes (asortyment, cele, analiza, odbiorcy, inwestycje, relkama)- bardzo przydatna sprawa, jak chce się w przyszłości zarządzać NASA. :| Ostatnimi czasy gramy w symulator przedsiębiorstwa w formie konkursu (kto osiągnie największy profit dostaje ekstra kredyt). Grupy są dwuosobowe, a ja z całego serca współczuję mojemu partnerowi, który odwala na razie większość roboty (ku mojej rozpaczy), ale co się dziwić- 3,5 tygodnia więcej szkoły robi swoje, poor me. Drawing- zmienił mi się nauczyciel, dodatkowo robimy duuuużo ciekawsze rzeczy. Przede wszystkim na każdej lekcji zajmujemy się czymś zupełnie innym, na poprzednim rysowaniu robiliśmy jeden projekt od początku roku szkolnego. Health- to zdecydowanie najgłupszy przedmiot. Dostałam kolejną porcję ambitnych pytań, takich jak: czy mamy w Polsce McDonald's i Wallmart, a dodatkowo słodkie koleżanki przewertowały całą moją przeszłość, pytając o wszystkich chłopaków, dziewczyny, psy i koty. Padały też takie nieco ambitniejsze, które rzeczywiście dają im nikłą wiedzę o świecie- o paszporty, wizy i odległości. Angielski- zmieniłam go na drugi najwyższy poziom, żeby mieć wyzwanie- nie zawiodłam się. "Odysejo" po angielsku, here I am! Histora jest nudniutka, przerabiamy teraz I WŚ, tyle, że z perspektywy US. Ale mam tutaj Julię i śmiesznych kolegów z przodu, którzy ostatnio kazali mi szukać Polski na mapie z 1915 roku, haha. Dobra, jestem w stanie wybaczyć im te ignorancję.

W tym tygodniu w naszej szkole odbył się Spirit Week, który cholernie mnie rozczarował. Przebrane osoby policzyć można było na palcach dwóch rąk, spodziewałam się większej solidarności, zaangażowania i chęci ukazania szkolnego ducha. Pstryknęłam parę zdjęć, które jednak w moim mniemaniu nie prezentują nic zachwycającego, ale wstawię je w następnym poście, kiedy zgram foty na komputer. Tematyka, jaką nam narzucono to:
Poniedziałek- America Day
Wtorek- Neon Day
Środa- Como, Animal & Farm Day
Czwartek- Sport Team Day
Piątek- Red Out Day
Nie byłam zachwycona, bo w duszy liczyłam na co najmniej Harrego Pottera, czy Władcę Pierścieni. :| Zdecydowanie najlepszy był dzień trzeci- parę osób wyglądało naprawdę przekomicznie, przy czym jeden koleś przebrał się za drzewo, tak, że nie było mu widać nawet twarzy.

Wracając do Julii- poznałyśmy się w bodajże wtorek, w biurze naszego wspólnego Guidance Counselora. Julia jest Norweżką, a do tego genialnym sportowcem- udziela się w Cross Country, trzy razy w tygodniu pływa o 5 (!) rano i planuje zaszczycić obecnością również drużynę pływacką. Zastanawiam się, czy do niej nie dołączyć- przekonałam się, że bycie częścią grupy to świetna sprawa. A pływanie, to chyba jedyny sport, który mi (jakoś) wychodzi. Złapałyśmy naprawdę dobry kontakt. Co zabawne- okazało się, że jej host mama gościła dwa lata temu dziewczynę z Finlandii, która przyjazniła się z Carlą (exchnage moich hostów). Hehe, jaki ten świat mały. Nawet Ameryka.

Dzisiaj szykuję się na Homecoming Dance! Jestem cholernie podekscytowana, zwłaszcza dlatego, że nie byłam na meczu (ulewy w Pensylwanii są naprawdę wkurzające), a chłopcy z OJR wygrali. Teoretycznie jadę tam z Kat i jej znajomymi, aczkolwiek na miejscu umówiłam się z Arvidem (który zresztą okazał się naprawdę w porządku), oraz z Julią, Andreą i Danielle. Początkowo, gdy spotkałam Arivda i Julię, byłam cholernie przybita, ponieważ oni mieli już pięknie ułożone życia, przyjaciół, a ja byłam świeżakiem. Ale- ogłaszam wszem i wobec- wychodzę na prostą! Po Homecomingu zabieram się ze znajomymi i jedziemy na party do jednej z moich koleżanek. Oprócz tego poznałam już garstkę naprawdę ekstra ludzi, z którymi mam nadzieję zbudować w przyszłości przyjaźnie.

I nawet angielski przestaje mnie irytować! I nawet tracę chęć na gadanie z mamą! I nawet, mimo że nie mam genialnej relacji z host rodziną, jest świetnie, bo jestem tu w końcu wolnym człowiekiem!

ŻYĆ, NIE UMIERAĆ.

Nazywam niniejszy post "wielkim przełomem", teraz został mi tylko drugi, "mikro przełom" i pod górkę!

Zdjęcia w następnym poście, a was zostawiam z utworem, który był dla mnie inspiracją, bo chwilowo utożsamiam się z główną bohaterką, hehe. Niedługo będę pływać tak dobrze, jak ona! Drużyno pływacka, zyskacie nowego czempiona!


Do przeczytania, cheers.

3 komentarze:

  1. Oh jej, czuję się wspomniana <3
    I cieszę się, że w końcu wychodzisz na prostą.
    + A NIE MÓWIŁAM!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że wszystko się uda, poznasz nowych ludzi i będziesz miała fun :D
    Z. drużyną pływacką to świetny pomysł, relacjonuj co i jak,

    OdpowiedzUsuń
  3. Co u Ciebie? Lepiej? Napisz jakąś notkę o szkole, zajeciach dodatkowych, wyposażeniu itp. Fajnie czytałaby sie takiego posta w Twoim wykonaniu.

    OdpowiedzUsuń